Cykl: HIT miesiąca #1- styczeń

Cześć!

Obiecywałam sobie, że nie będę zamieszczać postów pod tytułem 'ulubieńcy (...)". Zwyczajnie byłoby tego za dużo i obawiam się, że nie pokazywałabym Wam za często niczego nowego. Zwyczajnie lubię zużywać kosmetyk od początku do końca i stosunkowo często trafian na produkty, które na długo pozostają w mojej kosmetyczce.

Jednakże tgo typu wpis pojawił się już na moim blogu. DokładnieTUTAJ przedstawiłam wam w recenzji moje odkrycie ubiegłego roku. 

Posty z tego cyklu nie koniecznie będą pojawiać się co miesiąc, jednakże jeżeli odkryje kosmetyk, który szczególnie podbije moje serce nie omieszkam wam o tym napisać właśnie w tym cyklu. Ze szczególnymi perełkami będę czekać do ostatnich dni miesiąca, by wam je zrecenzować! Może pojawić się tu jeden produkt, może i więcej. 

Dziś przychodzę do was z cieniem, który odkryłam i zgarnęłam do koszyczka zupełnie przypadkiem i pod wpływem impulsu w Naturze. Głupio było mi wyjść z jedną rzeczą, więc po drodze do kasy dorzuciłam jeszcze ten cień. Musicie wiedzieć, że jest to MIŁOŚĆ!

Kobo, Fashion eye shadow, 205 GOLDEN ROSE

Golden Rose to przepiękny odcień, którego nie potrafię opisać. Zmienia się w zależności od światła z różu w złoto, mieniąc się fioleten i brązem. Za pięknym kolorem idzie świetna pigmentacja i trawałość oraz przyjemna konststencja, cień jest suchy, ale nie osypuje się. Na oku wygląda fantastycznie- wielowymiarowo. Często pokrywam nim całą ruchomą powiekę i dodaję kreskę tuż przy rzęsach. Ekspresowo mam pełny makijaż oka! Cień spokojnie wyrzymuje na moich powiekach cały dzień, wieczorem delikatnie zbierając się w załamaniach- ale nie ma tragedii- bez bazy!

Podsumowując, nie mam mu zupełnie nic do zarzucenia, uwielbiam go i mam ochotę na więcej pozycji od KOBO :)

Macie? Znacie?

Myścicie, że taki cykl był dobrym pomysłem? :)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty