Marchewkowe masło od Bielendy

Cześć Dziewczyny!

Znów zniknęłam na kilka dni, ciągły deficyt wolnego czasu doskwiera mi jak nigdy. Zrobiło się ciepło, więc mniej siedzę w domu, ciągle jest coś do zrobienia a internet idzie w odstawkę. Nie mniej Blog jest dla mnie przyjemnością, więc muszę przeorganizować dzień tak by znaleźć na niego więcej czasu!

Wracając do tematu dzisiejszego postu, chciałabym przedstawić wam produkt co do którego mam mocno mieszane uczucia, nie bardzo też już pamiętam okres jego używania, więc będzie krótko, ale za to treściwie!
Bielenda, masło do ciała KAROTEN


Obietnice producenta:

Karotenowe masło do ciała to idealny kosmetyk polecany do całorocznej pielęgnacji skóry pozbawionej blasku i jędrności: zmęczonej, szarej, o nierównym kolorycie, z przebarwieniami spowodowanymi słońcem lub procesem starzenia.
Regeneruje skórę, przywraca blask, nadaje jej piękny zdrowy blask odcień, ujednolica koloryt i redukuje przebarwienia. Podkreśla i utrwala opaleniznę.

Skład:

Wybaczcie, że nie będę przepisywała składu, jak same widzicie jest on strasznie długi, co jest pierwszym minusem tego masełka. Na początku masło shea jednak tuż za nim znienawidzona przeze mnie parafina. Mam skłonność do zapychania na wszystkich częściach ciała (!), dalej stosunkowo neutralne gliceryna, silikony. W masełku znajdziemy też masło kakaowe, olej palmowy i kilka bardzo przyjemnych ekstraktów. Niestety pod koniec składu bardzo, bardzo dużo chemii.

Moja Opinia:

Zacznijmy tradycyjnie od zapachu, jest stosunkowo przyjemny, naturalny, ale trudno mi zdefiniować czym pachnie ten produkt, może trochę brzoskwiniowo - marchewkowo? Nie powiedziałabym, że to mój ulubiony zapach, wolę inne kombinacje w produktach do ciała.

Konsystencje możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach:

jest bardzo zwarta i treściwa co czyni masło dość tępe do rozsmarowania. Nie lubię tego uczucia.

Co do samego działania, bardzo długo się wchłania, pozostawia po sobie nieprzyjemną parafinową powłoczkę, którą najchętniej zmyłabym w tempie ekspresowym, ale są ludzie, którzy lubią mieć na skórze taką ochronną warstewkę. Ja do nich nie należę. Co do samego nawilżenia, szału nie ma. Nie powiem, że nie nawilża w ogóle, bo to nie prawda, ale nie poradzi sobie z bardzo suchą skórą. Niestety nie umiem odnieść się do pozostałych obietnic producenta bo nie mam takowych problemów na skórze. Nie wiem jak radzi sobie ze zmarszczkami, przebarwieniami i tym podobnym.

Podsumowując, co kto lubi, mnie niestety masełko nie zauroczyło, wątpię, żebym sięgnęła po inne wersje zapachowe.

Znacie masła Bielendy? Lubicie?

Komentarze

  1. Miałam wersję Granat i byłam zadowolona, będąc ostatnio w sklepie zauważyłam ze marchewkowe maslo ma większe opakowanie więc nie wiem czy nie jest go wiecej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. nie miałam jeszcze do czynienia z masełkami tej firmy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam żadnego masła z tej serii. Latem nie przepadam za taką opcją...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty